O absurdach w służbie zdrowia można pisać książki. Niestety, również ratowanie ludzkiego życia nie wszędzie przebiega w odpowiedni sposób. Niedawno mogła się o tym przekonać 16-letnia mieszkanka Kielc, która próbowała ocalić życie swojej babci. Nie udało się, ponieważ dyspozytor odmówił pomocy. Ambulans nie przyjechał.
Dyspozytor stwierdził zgon przez telefon
Wśród ratowników medycznych obowiązuje pewna zasada. Nawet jeśli ratownik widzi, że dana osoba nie wygra walki ze śmiercią, wykonuje wszystkie możliwe czynności ratownicze, by ratować psychikę rodziny umierającej osoby. Istotne jest, by widzieć, że ratownik zrobił wszystko, by ocalić bliską nam osobę.
Ta zasada najwyraźniej nie dotyczy dyspozytorów karetek pogotowia. Trudno nam wyobrazić sobie, jak przykre emocje targały 16-letnią mieszkanką Kielc, która wezwała karetkę dla swojej nieprzytomnej babci. Starsza kobieta upadła w kuchni, wezwanie karetki było koniecznością. Zamiast pomocy, 16-latka otrzymała traumę do końca życia. Podczas nieprofesjonalnej rozmowy dyspozytor oznajmił dziewczynie, że jej babcia nie żyje i nie ma sensu wysyłać do niej ratowników.
Z najnowszych ustaleń wynika, że niefortunny dyspozytor został ukarany. Zrozpaczona rodzina będzie ubiegać się o wyjaśnienie sprawy. Nie daje im spokoju myśl, że kochana członkini rodziny mogła żyć, kiedy odmówiono przyjazdu karetki.
Czy karetka przyjedzie?
Przypadek, o którym zrobiło się głośno w Kielcach, niestety nie jest odosobniony. Zdarza się, że dyspozytorzy wysyłają karetki z ociąganiem lub odmawiają przyjazdu karetki, uważając, że objawy pacjenta nie kwalifikują się do zapewnienia mu transportu. Czasami taka decyzja sprawia, że pacjenci za późno otrzymują potrzebną pomoc, co kończy się śmiercią.
Wiele osób daje innym praktyczne rady, które każą nieco podkręcać stan pacjenta potrzebującego pomocy. Dla przykładu, jeśli osoba jest przytomna, należy mówić, że straciła przytomność. Inaczej karetka nie przyjedzie. Może się to wydawać niezgodne z prawem, ale jeśli widzimy, że dana osoba potrzebuje natychmiastowej pomocy, nie ma czasu na tłumaczenia. Groźny uraz głowy nie zawsze musi współistnieć z utratą przytomności. Przynajmniej nie od razu.
To przykre, że tak wielu ludziom odmawia się pomocy. Ma to oczywiście związek z ograniczoną liczbą karetek pogotowia. Dyspozytorzy muszą przeprowadzać selekcję, kto naprawdę potrzebuje karetki, a kto do szpitala może dojechać sam. Czy w związku z ostatnimi wydarzeniami możemy liczyć na poprawę tej sytuacji?