Podstępny skok na kantor w Kielcach: Dwaj sprawcy skazani na 5 lat więzienia

Dwaj mężczyźni, oskarżeni o dokonanie rabunku na kantorze ulokowanym w centrum Kielc, zasądzeni zostali do 5-letniego pobytu w zakładzie karnym. Wydarzenie miało miejsce w 2020 roku, a zdobyty łup, którym były pieniądze i biżuteria, szacowany był na ponad 670 tysięcy złotych. Próby odzyskania kosztowności okazały się bezskuteczne. Sędzia Magdalena Bińkowska podczas wydawania wyroku podkreśliła zaplanowany i brawurowy charakter przestępstwa.

Decyzja sądowa zapadła w czwartek w Sądzie Rejonowym w Kielcach. Sędzia Bińkowska zaznaczyła, że proces miał poszlakowy charakter, jednak istniał łańcuch dowodów wskazujących na to, że to Marcin K. i Robert P., oskarżeni w tej sprawie, dokonali włamania do kantoru położonego przy ulicy Sienkiewicza w ciągu nocy z 15 na 16 marca 2020 roku.

W ustaleniu sprawców kluczową rolę odgrywały nagrania z monitoringu. Chociaż nagrania nie były jednoznaczne, potwierdzały, że obaj mężczyźni byli widziani w miejsce zdarzenia przez dwie noce – od 14 do 16 marca.

Z analizy sposobu przeprowadzenia napadu wynikało, że był to brawurowy i spektakularny skok – tak podsumowała sędzia Bińkowska. Zaznaczyła również, że oskarżeni dokładnie przygotowali się do czynu. Mieli luźne ubrania, głowy zakryte kapturami i doskonale wiedzieli, jak działać, aby zminimalizować ryzyko odkrycia ich czynów.

Sędzia zwróciła uwagę na to, że oskarżeni najpierw dostali się na posesję sąsiadującą z kantorem, a następnie do piwnic pod budynkiem. Tam wybili otwór w suficie, który był jednocześnie podłogą kantoru i zrzucili sejf do piwnicy. Rozcięli stalowe okucia sejfu i zabrali początkowo 42 tysiące euro, 4 tysiące dolarów, 160 tysięcy złotych oraz około dwa kilogramy złotej biżuterii.

Sędzia Bińkowska uważała, że nie było podstaw do kwestionowania zeznań funkcjonariuszy policyjnych. Obrońcy oskarżonych podważali wiarygodność tych zeznań, argumentując, że na podstawie nagrań policjanci nie byli w stanie określić sprawców rabunku. Jednak według sądu, funkcjonariusze nie mieli żadnego interesu, aby fałszywie wskazywać oskarżonych jako sprawców.

Ważnym aspektem było również to, że obaj oskarżeni byli już wcześniej karani za różne przestępstwa, głównie przeciwko mieniu. Byli to więc ludzie już znani organom ścigania – to kolejny argument, który przytoczyła sędzia.

W akcie oskarżenia wartość skradzionego mienia oszacowano na ponad 667 tysięcy złotych. W trakcie śledztwa ustalono, że po rabunku Robert P. kontaktował się z co najmniej jedną osobą, informując ją, że ma do sprzedania około dwa kilogramy złota. Ta transakcja ostatecznie nie doszła do skutku, a skradzionych kosztowności nie udało się odzyskać.

Konkludując swoją wypowiedź, sędzia Bińkowska podkreśliła, że winność i stopień szkodliwości społecznej czynu był bardzo wysoki. Oświadczyła, że oskarżeni byli zdrowi fizycznie i psychicznie oraz działali świadomie i z premedytacją.

Ostateczny wyrok skazał Marcina K. na pięć lat pozbawienia wolności, a Roberta P. na pięć i pół roku więzienia, dodatkowo z powodu posiadania nielegalnej broni palnej. Oskarżeni zostali również zobowiązani do zapłaty właścicielce kantoru 739 tysięcy złotych tytułem naprawienia szkody. W obliczeniu tej kwoty uwzględniono różnice w kursach walut.