Oszuści nie zaznają wytchnienia i wykorzystują różnorodne techniki, aby wyłudzać pieniądze od niewinnych ludzi. Często posługują się fałszywymi tożsamościami osób, które z natury swojej pracy budzą zaufanie w społeczeństwie. Tak też miało miejsce w zdarzeniu, które miało miejsce wczoraj, kiedy to do starszej pani zadzwonił mężczyzna podający się za prokuratora, co skończyło się dla kobiety stratą 30 000 złotych. Warto przypomnieć, że prawdziwi funkcjonariusze prawa nigdy nie proszą o przekazywanie gotówki ani nie interesują się stanem naszych oszczędności czy zaciąganymi kredytami.
Przedstawiciele służb bezpieczeństwa regularnie apelują do społeczeństwa, aby było świadome taktyk stosowanych przez oszustów. Schemat działania przestępców jest często ten sam – informują swoje potencjalne ofiary o toczącym się śledztwie dotyczącym grupy przestępczej, w którą mogą być zamieszani pracownicy banku. Przekonują swoje ofiary, że mogą pomóc w ujęciu przestępców, ale muszą ściśle przestrzegać ich instrukcji. Tak też stało się wczoraj…
Podczas środowego popołudnia, około godziny 13, do 75-letniej kobiety z Starachowic zadzwonił mężczyzna, który podszywał się pod prokuratora. Przekazał jej informację o prowadzonej akcji przeciwko grupie oszustów, którzy wykorzystują zaufanie innych osób do zaciągania na nich kredytów. Wskazał także, że w grono podejrzanych mogą wchodzić pracownicy banku, którzy mają dostęp do danych osobowych klientów. Oszczędności starszej pani miały być w niebezpieczeństwie. Kobieta dostała propozycję wzięcia udziału w policyjnej prowokacji i uwierzyła w powyższe informacje.
W efekcie, kobieta poszła do swojego banku, wypłaciła tam zgromadzone oszczędności i zaciągnęła dodatkowo pożyczkę. Następnie, zgodnie z instrukcjami „prokuratora”, spotkała się z mężczyzną, który miał być policjantem i przekazała mu pieniądze. Dopiero wieczorem uświadomiła sobie, że padła ofiarą oszustwa i zgłosiła całą sytuację na policję. W wyniku tego oszustwa, 75-latka straciła 30 000 złotych.